Ostatnio czuję się lepiej.
Za niecałe dwa tygodnie będę mieć operację i tak sobie myślę, whatever, byle mieć to już za sobą. W przyszły czwartek jedziemy do Łodzi, w sensie, interesuje nas inne miasto, ale w Łodzi się zatrzymamy, u Miśnej ciotki. Nie wiem co na to teściówka, ale musimy robić swoje. Wszystko wyjdzie za tydzień w praniu. To ważny wyjazd i dużo od niego zależy. Terapeutka powiedziała w środę, że nasz pomysł jest bardzo dobry i po prostu musimy działać.
Byłam dzisiaj u lekarki z moim rozjebanym paznokciem na małym palcu, ale powiedziała, żebym najlepiej poszła z tym do podologa, to jakoś mi ogarnie ten palec. Muszę w poniedziałek tam zadzwonić, mam nadzieję, że nie zapomnę.
Zaszłam też dzisiaj z mamą do kwiaciarni niedaleko mieszkania po babci, bo mama chciała kupić chryzantemy w promocji. Przy okazji zobaczyłam ozdoby na okno zrobione na drukarce 3D i frezarce CNC, zrobiłam fotki i podesłałam Misiowi tak w ramach inspiracji. Brakuje nam tylko głowicy z laserem i też będzie można wycinać takie ozdoby. Głowica z laserem to bagatela 850 zł, ale może uda się ogarnąć temat za pomocą zamiennika z Aliexpress, który jest dużo tańszy. I tak wszystko chińszczyzna... Byle zgadzało się zasilanie. Będziemy pewnie te twory wystawiać na Vinted lub OLX. Niestety ciężko cokolwiek wypromować, kiedy nie ma się pieniędzy ani żadnych życzliwych osób, które zechcą podać dalej linka albo rozpuścić wici w pracy czy wśród znajomych... Pamiętam kto podał rękę, a kto życzył źle, tak swoją drogą. To jeszcze trochę boli, że człowiek leciał jak głupi żeby komuś pomóc, a teraz wszyscy znajomi irl na niego leją. Uważałam, że to zawiść i płacz po stracie frajera, który zawsze wszystko zrobił za darmoszkę, ale ziomek mi wyjaśnił, że no... czasem tak jest w życiu, że więzi się zrywają, bo każdy ma swoje życie, pracę, rodzinę. Tak jest też u mnie, nie będę mówić że koleżanki i koledzy sprzed x lat są dla mnie ważniejsi, niż mój narzeczony... Jestem schizotypem i jeszcze nie do końca rozumiem takie rzeczy. Ale i tak rozumiem już dużo więcej, niż kiedyś.
Dzisiaj byliśmy też w sklepie charytatywnym, oddać trzy worki z ciuchami i różną drobnicą. Milion razy bardziej wolę ten sklep od facebookowych grup typu "Śmieciarka jedzie", bo mam dość użerania się z debilami, którzy zawracają dupę, a potem nie przychodzą po rzeczy, albo wymyślają jakieś bzdety, tak jakby mój czas się w ogóle nie liczył. Panie jak nas widzą, zawsze są zadowolone, że jest nowa dostawa. :) Wynieśliśmy też trzy inne worki pod klatkę - bo była zbiórka, ale tam wystawiłam stare i zniszczone ciuchy, których ze względu na powyższe defekty nie oddałabym do sklepu charytatywnego. Odkąd jestem z Misiem, pozbyłam się nawyku bezmyślnego kupowania ciuchów. To pozytywna kropelka w morzu mojego zakupoholizmu... Przynajmniej jest więcej miejsca w szafach, a jedyne co kupuję na bieżąco, to bielizna (moje ulubione gacie, 17 zł za dwie pary w Action :)) i od czasu do czasu t-shirty.
Musielibyśmy jechać jeszcze do Katowic na zaległe groby, ale strasznie nam się nie chce. A auto też nie jeździ na wodę... Jutro i tak nie pojedziemy, bo Miś puścił wydruk na 17 h. Jakoś nie mam już ochoty na cmentarne klimaty, a poza tym myśl o rozwalającym się pomniku na grobie mojej drugiej babci i fakcie, że ten grób trzeba opłacić bo mój ojciec x lat tego nie robił, powoduje u mnie silny dyskomfort psychiczny. W mojej sytuacji finansowej stawianie nowego pomnika za ~10k to po prostu byłby zwykły idiotyzm, ale jednak chciałabym, żeby ten grób był opłacony... A tutaj też zniechęca mnie fakt, że to cmentarz parafialny i muszę dać w łapę przedstawicielowi wiadomej mafii, której nienawidzę do szpiku kości.
A poza tym nic innego się nie dzieje. Grywam w Silent Hill 2 ucząc się pokonywać własne słabości i ograniczenia (nie, nie chodzi o to, że boję się pikselowych potworków), jak się denerwuję to drama, jak się wyciszę i skupię - idzie! I takie stąd wnioski. Trochę też rysuję, ale wciąż za mało, mniej niż bym chciała. Niestety dawno nie czytałam żadnej książki.
Jestem już trochę zmęczona. Dobranoc.
Chyba to oczekiwanie jest najgorsze, nawet na egzamin wolałam wchodzić na początku, byle nie czekać!
OdpowiedzUsuńDziałanie zawsze jest lepsze dla psychiki, to wiem po sobie, choć gorszych okresów chyba nikomu nie daje się uniknąć, bo wtedy dopiero terapeuci byliby bezrobotni ;-)
Pomysł z drukowaniem ozdób świetny, nie tylko na gwiazdkę!
Niedługo pewnie zaprezentujemy jakiś katalog ozdób :) Na razie mamy w planach zakładki do książek.
UsuńFajnie jak macie taki sklep gdzie rzeczy można w prosty sposób oddać i jeszcze obsługa się cieszy :) Pewnie, że to lepiej niż umawiać się i użerać z ludźmi, którzy nie przychodzą...
OdpowiedzUsuńA Łódź też zwiedzacie? ;)
OdpowiedzUsuńZ Łodzią jest ten sam problem, co z Zabrzem. :) O ile ja jestem ciekawa nowości, tak mój facet spędził tam 28 lat swojego życia i niestety niewiele miłego go tam spotkało. Zwiedziliśmy póki co kilka parków, ogród botaniczny, wystawę Beksińskiego jak była, zoo i cmentarz żydowski.
Usuń35 lat mam za sobą i niestety mnóstwo przykrych wspomnień, na pół chyba z tymi wspaniałymi. Nadal Łódź mnie fascynuje. :)
UsuńPolecam poszwendać się po ulicach i eksplorować domostwa. :) Ostatnio się w to bawię, niesamowitych odkryć dokonuję. :)