No, żyję, ale wychodzi, że 10 mg Lerivonu to jednak za wysoka dawka. Niby dzisiaj miałam wskoczyć na 20 mg i brać je kolejny tydzień, ale coś mi się widzi, że po 20 mg to ja nie wstanę nawet z łóżka. Zostanę na 10 mg, żeby się ustabilizowało i tyle. Z doktorkiem będę rozmawiać o dawce 5 mg, bo na niej najlepiej się czułam i psychicznie i fizycznie.
Ucho też mi dokucza, ale już mniej - byłam wczoraj u lekarki i zapisała mi standardowo Dicortineff. Powiedziała, żebym wybrała się do laryngologa na płukanie uszu, może pójdę, na razie nie mam siły. Nie mam siły zadzwonić też do poradni pulmonologicznej, żeby wypełnili mi papier potrzebny do PFRONu. Jutro może to ogarnę, mam nadzieję, że nie jest już za późno...
O świadczeniu wspierającym ciągle nic nie wiadomo, podobno mają tyle zgłoszeń, że wszystko się opóźnia. Papiery składałam już ponad miesiąc temu i póki co cisza. Dostałam za to dużą podwyżkę renty, z czego bardzo się cieszę. W końcu tatko się na coś przydał.
Wczoraj popłaciłam mnóstwo rzeczy i chociaż praktycznie nic nie zostało na koncie, to jednak zaczęła mi świtać w głowie nadzieja, że w końcu jakoś wygrzebię/wygrzebiemy się z tego syfu i długów. Mam nadzieję, że w maju uda mi się wziąć kredyt konsolidacyjny i będzie już tylko lepiej...
Z innych dobrych wiadomości: mój laptop po niespełna tygodniu wrócił z serwisu i już go tu mam. :) Wymienili mu kartę sieciową - teraz internety śmigają jak ta lala - i mam nowe klawisze w klawiaturze (bo część się pościerała). Jestem bardzo zadowolona z serwisu ASUSa. :)
W poniedziałek odeślę laptopa Lenovo ziomkowi, w poniedziałek bo muszę go jeszcze sformatować, spakować, kupić folię bąbelkową w Action itp. i nie chcę, żeby bez sensu leżał przez weekend w paczkomacie.
Ostatnio nie jestem zbyt aktywna i nie mam na nic siły - przez skutki uboczne Lerivonu. Niby to się ma unormować po ~dwóch tygodniach, zobaczymy. Trochę ostatnio pogrywałam w Diablo III i tyle. Nie rysowałam, a mam rysunek-prezent dla znajomego do skończenia. Chodzić też nie chodziliśmy, bo to nieszczęsne ucho...
Dzisiaj nie miałam nawet siły na nosework z Niurą i nie umyliśmy jej zębów, będzie do nadrobienia jutro... A Niurka - zdolna ale leniwa xD - lubi nosework i dobrze sobie radzi. Kotki jak kotki, standardowo rozrabiają, ostatnio kupiliśmy im taką wędkę z piór, ale też dzisiaj nie miałam siły na zabawę z nimi...
Pogoda się popsuła i zamiast śniegu jest paćka i szarobury syf. Miś kupił wczoraj w Lidlu karmnik, taki gotowy do zawieszania i wieczorem wracając do domu powiesiliśmy w mini ogródku pod blokiem. Sikorki i reszta ekipy, którą dokarmia nasza sąsiadka w karmniku nieopodal, niestety nie odkryły jeszcze nowej miejscówki.
Jakieś dwa dni temu miałam chwilę (krótką) rozważań: a może reaktywować moje peje na FB...? Ale weszłam na FB, pobyłam tam 30 s i przypomniałam sobie, dlaczego dezaktywowałam te peje i dlaczego nie chce mi się siedzieć w tym szambie.
Zostawiłam tylko Kible w Grach, bo to kontent adekwatny do poziomu publiczności i Chonky Crafts, ale mam biedne zasięgi i ciężko cokolwiek wypromować... Promowanie czegokolwiek na FB bez pieniędzy to jest orka na ugorze, w większości przypadków totalnie bezsensowna i męcząca, bo sorry, ale nie chce mi się tam siedzieć cały dzień i zachęcać algorytmów, żeby wyświetliły mojego posta choćby pięciu osobom... Z których nie zareaguje ani jedna. Social media są dla mnie - a nie ja dla social mediów. A finansować tego gówna pt. Meta nie zamierzam. Reasumując: nieużywanie FB sprzyja zdrowiu psychicznemu i serio lepiej się czuję bez tej toksyny i bezdennej głupoty, które oblepiają tam człowieka na każdym kroku.
Bardzo nie podoba mi się internet XXI wieku, opanowany przez korporacje, ale co na to poradzę? Mogę sobie dalej prowadzić blogi i fora i unikać ekstremalnie toksycznych tworów typu FB i X.
A z lepszych informacji, Miś w końcu podmienił głowicę w frezarce CNC i teraz będzie grawerka laserowa. :) Dzisiaj się tym bawił i przy okazji wyprał ten... jak to nazwać? Tę osłonę, która izoluje grawerkę od otoczenia i odprowadza smrody z niej do okna. Niestety, taka rzecz jest niezbędna jeśli nie ma się osobnej pracowni i robi takie hece w zwykłym mieszkaniu. A osłona capiła, bo niestety jej poprzedni właściciel jest fanem szlugów. Obrzydliwość jak coś kupujesz i to capi fajami, niczym wyciągnięte z jakiejś zasyfiałej meliny.
Jeśli natomiast zastanawiacie się, co wspólnego ma obturacyjny bezdech senny (nie, nie od fajek xd) z drukiem 3D - koniecznie zajrzyjcie tutaj.
Niedługo pewnie będzie można coś zamówić i pewnie zaczniemy znowu drukować.
Jak to w życiu, pozytywne przeplata się z problemami, ale kolekcje kaktusów masz zacna! zabawy domowych zwierzaków to zawsze miłe widowisko, dzięki za fotki!
OdpowiedzUsuńMi się też nie podoba nowoczesny internet, ale w sumie... oglądam sobie YouTube, potem zerkam na komentarze, pokomentuję coś, jak ktoś odpowie, to dostaję maila i znów mogę odpowiedzieć - dosyć tak jak na forach, jakoś się odnalazłem ;)
OdpowiedzUsuń