piątek, 6 grudnia 2024

Mikołajki

 Mikołajki Mikołajkami, ale dzień nie zaczął się dobrze. Zacznę agresywnie, więc uwaga. xd 

Wkurzyła mnie jedna osoba z grona internetowych znajomych, która wypaliła do mnie tekst, że "dlaczego moje postacie z rysunków wyglądają jakby ktoś im przydzwonił czymś ciężkim". Oczywiście się wściekłam, bo dlaczego do k*rwy nędzy ludzie uważają, że pisanie takich rzeczy artyście jest ok...? W odpowiedzi ją zjebałam, to oczywiście się obraziła nie rozumiejąc czemu jestem niemiła.

Rozumiem, że dla ludzi, którzy sami nie rysują ani nie tworzą, tego typu teksty wydają się niewinne, ale wielu artystów doprowadzą do furii. Tak samo jak wszystkie inne:

- Sama to namalowałaś? - nie, teleportowało się magicznie na kartkę/do Photoshopa z galaktyki Kurwix

- Fajne, jak rysunki mojej 10-letniej córki - no miło mi, że mimo 30 lat praktyki i ciągłego rozwoju wciąż rysuję jak dziecko z podstawówki xD

- Czy to manga? - widziałeś kiedykolwiek jakąkolwiek mangę...?

- On wygląda jak Goofy - tak, to jedyna postać komiksowa jaką znasz, więc możesz do niej porównać jakąkolwiek twórczość komiksowo-kreskówkową, uroczo.

- Nie nudzi ci się ciągle jedno i to samo rysować? - xD

- Lubię rysunki, które wyglądają jak odrysowane z Disneya - zarzucasz mi brak oryginalności...? 

- Ta postać z lewej wygląda jak totalny debil xd - a może ty masz po prostu oczy w dupie i nie ogarniasz niczego, co nie jest fotorealistycznym portretem papieża?

- A to jest pies czy żyrafa? - twoja stara. 

Mówią to głównie ludzie, dla których sztuka to tylko i wyłącznie fotorealistyczne portrety. Komiks i kreskówka to gówno i temat dobry co najwyżej dla 7-latków. 

Tak, na takie i im podobne opinie odnośnie mojej sztuki reaguję agresją. Sorry, jestem na to wyjątkowo wrażliwa, bo to co tworzę ma całą moją duszę i serce, bardzo się z tym utożsamiam, daję tu całą siebie. Nie rysuję dla pieniędzy, nie rysuję dla niczyjej atencji, rysuję dla SIEBIE, własnej satysfakcji i wiernych fanów, czyli np. mojego Misia. 

Publikuję bo lubię, nie podoba się? Drzwi są tam. Nie masz nic mądrego ani miłego do powiedzenia na temat moich prac? No to nie pisz nic. Jestem inna i moja sztuka też jest inna, schizotypowa. To przez 30 lat była moja jedyna terapia, dzięki której nie leżę teraz w grobie ani nie siedzę w DPSie zaćpana Haloperidolem z hardkorową schizofrenią w głowie. Dlatego nie lubię głupich/negatywnych/niemiłych komentarzy. 

A poza tym - tak z dużo milszych rzeczy - rano dostaliśmy trochę słodkości od mojej mamy i pieniążek od teściowej. :) Kupiłam sobie klucz do GTA V. xD Wieczorem pojechaliśmy do Netto i kupiliśmy naszemu świątecznemu szczurkowi panią szczurową. :)

Poza tym dzień był leniwy i poza szkicem do zabawy świątecznej na moim Discordzie oraz dłubaniem przy jednym z blogów nic ciekawego nie robiłam. No, chyba że wliczymy drukowanie - teściowa zamówiła mnóstwo kotnych zakładek, żeby sprzedać je w swojej pracy, a Miś chce wydrukować też prezenty i dla swoich rodziców i dla cioteczki. 

Wracając ze sklepu zahaczyliśmy jeszcze o paczkomat, bo przyszedł mój prezent od teściowej - książki. I wprawdzie wiem jakie (sama wybrałam :)), to nie wolno mi grzebać w paczce aż do świąt. :P Nas też czeka wysłanie paczki z prezentami do teściów, zrobimy to jakoś w poniedziałek. 

Trochę mnie mierzi na myśl o gnuśnym weekendzie, ale co zrobić. W poniedziałek jadę do MOPR odebrać nowe orzeczenie o niepełnosprawności. Jestem ciekawa, na jaki czas dostanę orzeczenie. Może tylko na dwa lata, za karę, że "nie chcę" pracować. xD

Terapeutka mówiła mi w środę, że ta lekarka jak i w ogóle większość psychiatrów/orzeczników po prostu nie zna realiów rynku pracy dla niepełnosprawnych. Bo owszem, dużo się trąbi wszem i wobec o aktywizacji zawodowej, o super programach, projektach, funduszach, pomocy, wsparciu, szansach, dofinansowaniach, ZAZach itp., tylko dopiero trzeba w to samemu wejść, żeby zrozumieć że w Polsce praca dla niepełnosprawnych to śmierdzące gówno w pięknym szczerozłotym papierku.

Moją terapeutkę znam właśnie z ZAZu, pracowała tam długo zanim została zwolniona w wyniku intryg nowej dyrektorki i też znała temat od wewnątrz. To była jedyna osoba w tym przybytku, której naprawdę zależało na niepełnosprawnych pracownikach i przestrzeganiu ich praw... Była niewygodna, więc ją wykopano przy stosownej okazji, w zamian zatrudniając katolicką ciotkę klotkę, która wszystko co mówią jej niepełnosprawni wciąż kabluje dyrektorce (koleżanka, która wciąż tam pracuje odliczając dni do emerytury opowiadała). :) 

Tak, nie pracuję w ZAZ już od ponad trzech lat, ale czasem mi się jeszcze śni, że muszę wracać w to bagno... 

Tymczasem staram się myśleć o przyjemniejszych rzeczach. 

Kupiłam śmieszkowe bombki:

Wczoraj też mnie podkusiło i zamówiłam grę planszową "MLEM: Agencja kosmiczna". Nie jestem fanką planszówek, bo dla mnie to zbyt wysoki stopień integracji z ludźmi, a jak dotąd nikogo na tyle nie lubiłam. Wiem, że to zabrzmi ekstremalnie krindżowo, ale dla mnie planszówki są jak seks xD - to czynność, którą mogę robić tylko z jedną jedyną osobą w całym wszechświecie. Moim facetem. No to pogramy sobie razem w grę o kitkach. 

Jak nam się spodoba, możemy kupić jeszcze Monopoly w kociej wersji i klasyczne Scrabble. Ale to za jakiś czas - jeśli w ogóle. 

No i w sumie tyle z bieżących spraw. :)

Zwierzątka dla atencji. 



ps. można znowu karmić pieski na OLX :)

1 komentarz:

  1. Nawet, gdy prezent wybrany samodzielnie, to i tak cieszy, a jak nie zajrzysz, to oczekiwanie tym milsze, takie małe oszustwo:-) Gorzej, gdy mówisz wyraźnie, jaka chcesz książkę, a dostajesz skarpetki...
    Para szczurków bardzo sympatyczna:-)
    Tulaski dla zwierzaczkowa:-)

    OdpowiedzUsuń