sobota, 23 listopada 2024

powrót do żywych :)

Wczoraj wróciłam do domu. :)
W szpitalu spędziłam na szczęście tylko trzy dni. Dyskomfort był naprawdę silny, stany lękowe też i pewnie dlatego, że chirurg zdążył poznać mnie jako histeryczkę, nakazał mnie całkowicie uśpić do operacji. xD Ale dla mnie to też było lepsze, bo jednak byłam psychicznie wycieńczona. 

Narkozę zniosłam gorzej, niż trzy lata temu - było mi niedobrze, ale nie wymiotowałam. No ale wtedy było inaczej, bo operacja była poważniejsza i jednak już dobę wcześniej byłam bez żadnego jedzenia (a tym razem pozwolono mi jeszcze zjeść kolację w szpitalu). 

Łóżko było cholernie niewygodne, leżałam na wyleżanym materacu, który dawał uczucie leżenia na desce. Na pociechę sąsiadki z sali powiedziały, że mają identyczne materace. No, panie w sali były spokojne i miłe, jedynym ich problemem był ciągły kaszel i chrapanie w nocy xd ale przecież nie robiły tego rozmyślnie. Jedna z pań też była po usunięciu przepukliny - ale takiej ogromnej i jak na nią patrzyłam, nie żałowałam że przyszłam z tą moją póki była malutka. Faktycznie była malutka, bo nawet nie wszyto mi siatki. 

Rekonwalescencja przebiegła szybko i sprawnie, już 5 h po operacji mogłam wstać z łóżka, ubrać się, iść siku i w ogóle normalnie się poruszać. Po zabiegu wycięcia jajnika z guzem leżałam dwie doby plackiem na sali pooperacyjnej... 

Jedzenie w szpitalu było podłe, w sensie... Jakościowo ok, ale walory smakowe zerowe. xD Wszystko o smaku zblendowanego z wodą papieru do drukarki. xD Jedyne co jadłam z ochotą, to białe serki wiejskie i musiki owocowe. :) Ale też mama mnie trochę podratowała. :) Oczywiście w granicach rozsądku. 
No i w nocy praktycznie nic nie spałam... W pierwszą noc czułam ogromny stres i smutek, że nie mogę być z Misiem, a do tego do późna był gwar i zamierzanie - i niestety zmarł taki staruszek z sali obok, wcześniej cały dzień była przy nim rodzina, ale z tego co widziałam, każdy już szykował się na najgorsze. Dało mi to tylko taką "optymistyczną" myśl, że jednak dobrze, że moja babcia mogła sobie w spokoju odejść w swoim ukochanym domu mając u boku ukochaną córkę. 

A poza tym przeszkadzał ciągły gwar, rozmowy innych pacjentów i pielęgniarek, a jak w końcu ucichło - panie z mojej sali zaczęły dawać koncert chrapania i kaszlenia. xd I raziło mnie światło z korytarza, ale stwierdziłam, że już mi się nie chce zwlekać z łóżka z tym pociętym brzuchem i zamykać drzwi od sali, zresztą i tak pielęgniarki przychodziły co jakiś czas i podłączały mi oraz drugiej pani po zabiegu usunięcia przepukliny kroplówki. 

Także - jak wczoraj rano lekarz oświadczył, że idę do domu, poczułam ogromną radość. :) I nawet nie musiałam czekać długo na wypis. Jedyne co potem dokuczało mi w domu, to problemy natury klozetowej (zaparcie stulecia xD), na szczęście problem został w końcu zażegnany. Poza tym muszę codziennie zmieniać opatrunek - tylko wodoodporny mogę co trzy dni i muszę brać zastrzyki przeciwzakrzepowe. Miś był przerażony tymi zastrzykami, ale jak mi zrobił pierwszy, odetchnął z ulgą. :) Ja wiem już, że to nic strasznego, bo sama takie robiłam babci. 

A w domu czekał na mnie S.T.A.L.K.E.R. 2 - ale na razie nie gram, bo gra tak jak obecnie każda gra tuż po premierze - ma ogromne problemy z optymalizacją na PC i łapie ogromne zawiechy co jakiś czas, bez żadnego konkretnego powodu. Z tego powodu Miś też na razie odpuścił sobie granie. Czekamy na pierwszego patcha. 
Dodam, że jestem wierną fanką Sztalkyra od 2007 roku. 





A poza tym? No, odpoczywam i cieszę się, że już jestem w domu z Misiem i mamą i zwierzakami. Niura szaleje na śniegu, może dzisiaj wieczorem uda mi się z nią wyjść. Wczoraj nie czułam się na siłach. 
Kolejna dobra wiadomość jest taka, że od lutego jak najbardziej mogę zacząć ćwiczyć na siłowni. :) 

Mam ochotę porysować, zwłaszcza, że na Discordzie zaczęła się coroczna zabawa Secret Santa. :) 
W końcu mogę powiedzieć, że czuję się dobrze. 

1 komentarz:

  1. O jak dobrze, że już po wszystkim!
    Szpital wspominam podobnie, jedzenie fatalne, snu mało, brudne toalety.
    Odpoczywaj i ciesz się wszystkim!

    OdpowiedzUsuń